Co wspólnego ma czytanie z jedzeniem? No chyba tylko to, że podczas jedzenia, choć nie powinniśmy, często sięgamy po książkę lub czasopismo. Uczniowie klas: II a (Julia Pawlak, Patryk Suszek i Małgorzata Surtel) i III b (Monika Bąk, Małgosia Czajka) udowodnili, że czytanie jest inspiracją do ... gotowania i jedzenia zarazem. Jak to zrobili?
Wiemy nie od dziś, że kuchnia zajmuje w literaturze ważne miejsce. Opisy uczt, wykwintnych lub zwykłych potraw, a nawet przepisy kulinarne zajmują dużo miejsca w książkach. Czasami aż ślinka leci ... Nasi gimnazjaliści postanowili wyśledzić ten kulinarno-biesiadny wątek i przyrządzić jakieś "małe co nieco", wywodzące się z literatury pięknej. Pomogły im w tym pani Iwona Kozak, nauczyciel j.polskiego i pani Ewa Osoba, nauczyciel bibliotekarz. Uczniowie biorą udział w II edycji gry czytelniczej "Między nami czytelnikami" zorganizowanym przez Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe. Gra ma na celu aktywizowanie czytelnictwa uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych i polega na wykonaniu zadań związanych z książkami i czytaniem. Pierwsze zadanie polegało na przygotowaniu przepisu kulinarnego i przyrządzeniu dania w oparciu o znany opis literacki.
Oto wyniki pracy pary uczennic z kl.IIIb:
Gorące słodkości na zimne dni
Wszyscy kochają słodkie desery, dlatego
sięgnęliśmy po przepis pierniczków do ukochanej z dzieciństwa lektury Dzieci z Bullerbyn Astrid
Lindgren oraz poznanej już w gimnazjum książki Czekolada z chili Joanny
Jagiełło.
Spotkaliśmy się w samo południe w jedną z chłodnych listopadowych niedziel. Na
początku sprawdziliśmy, czy mamy wszystkie potrzebne produkty i uzupełniliśmy
ewentualne braki. Po przeanalizowaniu przepisów przystąpiliśmy do wspaniałej
zabawy.
Pierwszym krokiem było roztopienie
25 dag miodu, 10 dag cukru i szczypty soli w rondlu. Do rondla dodajemy także
jeszcze łyżkę oleju jadalnego i dwie łyżki przegotowanej zimnej wody. Gdy
cukier się rozpuścił i była jednolita konsystencja przelaliśmy masę do miski,
aby szybciej wystygła. Po kilku minutach zauważyliśmy, że w misce oddzieliły
się dwie warstwy, ponieważ miód opadł na dno. Na początku przestraszyliśmy się,
ale po chwili zastanowienia zrozumieliśmy, czemu się tak stało. Do ostygniętej
masy zaczęliśmy dodawać kolejno: dwa żółtka, jedno białko, troszkę otartej
skórki z cytryny, posiekaną drobno skórkę z pomarańczy zasmażoną w cukrze,
czubatą szklankę mąki, torebkę przyprawy korzennej i paczuszkę proszku do
pieczenia. Niektóre produkty nas zaskoczyły, a raczej ich ilość, np. szklanka
mąki czy paczuszka proszku do pieczenia. W przepisie kazano nam wymieszać to
rękoma w misce, a następnie przełożyć na stolnicę posypana mąką. Przełożyliśmy
zgodnie z poleceniami. Do tej pory szło jak z płatka, ale po chwili zaczęły się
schody. Monika, wyrabiając ciasto, ,,gubiła'' je. Gdyby koleżanka kontynuowała
czynność, to nic by nie zostało z ciasta. W rozwiązaniu tego problemu pomogła
mama Moniki, która kazała dosypywać mąki, dopóki ciasto zrobi się plastyczne, a
nie rzadkie. Gdy masa nadawała się do wycinania ciastek, otworzyliśmy
,,produkcję pierników z Bullerbyn''. Pierniczki zajęły nam trzy blaszki, które jedna
za drugą wkładaliśmy na dwadzieścia minut do rozgrzanego do 180 stopni
piekarnika. Potem, gdy pierniczki już sobie spokojnie leżały i stygły, my
przystąpiliśmy do robienia lukru, aby udekorować wypieki.
Następnie przygotowaliśmy
napój na podstawie książki Czekolada z chili. Ten prosty przepis pozwala
na pobudzenie, rozweselenie i rozgrzanie w największy mróz. Najpierw podgrzewaliśmy
na małym ogniu szklankę mleka, pięć łyżek śmietany kremówki, łyżkę cukru pudru,
1/3 łyżeczki cynamonu i najważniejsze: kawałek papryczki chili lub 1/3 łyżeczki chili w proszku.
Podczas gdy jedna z osób nie dopuszczała do zagotowania składników, druga
siekała tabliczkę czekolady, którą następnie dodała do rondelka. Z
niecierpliwością czekaliśmy aż wszystko się rozpuści. Czekolada była już prawie
gotowa. Zostało przelać napój do naszych ulubionych kubków. W końcu po
wyczerpującym dniu w miłym klasowym towarzystwie mogliśmy usiąść i wypić
czekoladę z nutką chili, rozkoszując się smakiem lukrowanych pierniczków. Czego
chcieć więcej? :)
A teraz efekty pracy grupy uczniów z kl.IIa:
Szlachecka kolacja
Inspiracją do stworzenia wykwintnych
dań była kolacja opisana w powieści Stefana Żeromskiego Przedwiośnie.
10 listopada 2014 r. spotkaliśmy się,
aby poprzypalać garnki. Przygotowawszy składniki, zaczęliśmy komponowanie dań. Na
szlacheckim stole nie mogło zabraknąć pożywnego rosołu. Jak każe tradycja,
ugotowaliśmy go na wiejskiej kurze z dodatkiem kawałka wołowiny, marchewki,
pietruszki, selera. Doprawiliśmy solą, pieprzem, liściem laurowym, zielem
angielskim. Gdy królewska zupa się gotowała, zajęliśmy się daniem głównym. Po
upolowaniu w lodówce zwierzyny, czyli uprzednio zamarynowanego 1 kg jagnięciny, umieściliśmy
ją na 90 min w piecu opalanym prądem.
Pół butelki wytrawnego czerwonego
nektaru bogów wlaliśmy do emaliowanego kotła. Zaczekaliśmy aż wino odparuje,
następnie dodaliśmy aromatyczną laskę cynamonu, gwiazdkę anyżu, gałązkę
rozmarynu, skórkę pomarańczy i rozstrzelane ziele angielskie. Po piętnastu
minutach zarzuciliśmy wędkę i wszystko wyłowiliśmy. Później dodaliśmy trzy
garście suszonej żurawiny. Gotowaliśmy to jeszcze przez pewien czas i wszystko
starannie zmiksowaliśmy. Tak powstał sos do mięsa.
Warzywa takie jak: dynia, marchew,
pietruszka, seler poszatkowaliśmy kieszonkową siekierą, a następnie smażyliśmy
to na maśle. Niestety zapomnieliśmy pomieszać, a mieszanka za bardzo
przywiązała się do garnka. Po długiej i wyczerpującej reanimacji wszystko
zmieliliśmy i dodaliśmy szklankę śmietanki 32%, po czym wszystko wymieszaliśmy
stuletnią łyżką czarownicy. Dodaliśmy szczyptę zmielonej skóry żaby i powstał
przepyszny krem dyniowy. Jako warzywko do dania głównego podaliśmy usmażoną na
maśle marchewkę.
Danie
główne - jagnięcinę podaliśmy więc z pachnącym sosem i kremem dyniowym oraz
słodką marchewką.
Na szlacheckim stole nie mogło zabraknąć deseru. Naszemu daleko było co
prawda do okazałości ciast serwowanych
na dworze w Nawłoci, ale smakiem dorównywał temu szlacheckiemu. Pierniki
inspirowane lekturą Dzieci z Bullerbyn
Astrid Lindgren przeniosły nas bowiem do słodkich, beztroskich czasów
dzieciństwa. Zmieszaliśmy miód z orzechami laskowymi cukrem kakao oraz cukrem.
Do tego dodaliśmy szklankę mąki, proszek do pieczenia, 2 jajka. Z gotowej masy
powycinaliśmy ciasteczka, które piekliśmy 20 minut w piekarniku.
Nasze kulinarne zmagania pochwaliła mama Patryka, która udostępniła nam
kuchnię i dzielnie doprowadziła ją do porządku, ale dania jej smakowały.
Kulinarne spotkanie klasowe na długo pozostanie nam w pamięci, gdyż
dostarczyło niezapomnianych wrażeń nie tylko smakowych, bo zaangażowało także
zmysły wzroku, węchu...